Kiedyś wystarczyło po prostu zjeść śniadanie.
Dziś – jeśli to nie jest smoothie z eko-jarmużu, który znał osobiście rolnika, i do tego nie wypiłaś go w pozycji lotosu przy dźwiękach mis tybetańskich – no cóż… zawaliłaś życie.
Brzmi absurdalnie? A jednak coraz częściej właśnie tak wygląda nasza relacja z wellbeingiem, rozwojem osobistym i duchowością.
Zamiast lekkości i wsparcia – pojawia się presja, checklisty i poczucie winy.
Wellbeing jako obowiązek – gdy troska o siebie zamienia się w presję
Rozwój osobisty i dbanie o siebie to piękna sprawa. Medytacje, kursy rozwoju, joga, mindfulness, kąpiele leśne… lista brzmi jak folder reklamowy idealnego życia.
Ale łatwo wpaść w pułapkę traktowania tego wszystkiego jak listy zadań, które trzeba odhaczyć, żeby zasłużyć na miano “osoby nadającej” się do życia albo „dobrego pracownika“.
I wtedy – zamiast spokoju – pojawia się presja. Bo ktoś już zrobił kolejny kurs oddechowy, a ty wciąż walczysz z tym, żeby… oddychać normalnie w korku.
Od SMART po retreat w dżungli – czyli jak się zgubić w rozwoju
W rozwoju osobistym mamy dziś pełen wachlarz metod. Zaczynamy od klasyki: cele SMART, coaching, kursy online.
A potem, gdy robi się „za mało”, sięgamy dalej – po duchowość: retreaty w dżungli, ceremonie, medytacje 5 godzin dziennie, detoksy, 5 AM Club, wyzwania mindfulness.
Problem? Często, zamiast prowadzić do pełni – prowadzą do jeszcze większego poczucia braku.
Bo skoro nie wstajesz o 5:00 rano i nie medytujesz na chłodnym kamieniu, to znaczy, że coś z tobą nie tak.
Jeszcze nie jesteś wystarczająco oświecona, bo nie zaliczyłaś ostatniego poziomu w kursie online.
Brzmi znajomo?
Pułapka duchowego ego – kiedy rozwój zamienia się w wyścig
W tym całym biegu łatwo uwierzyć, że rozwój to gra w zdobywanie punktów.
Że im więcej kursów i warsztatów masz w portfolio, tym bliżej jesteś prawdziwego oświecenia.
Ale rozwój osobisty to nie Mario Bros ani Fortnite. Tu nie chodzi o kolekcjonowanie nowych skilli i levelowanie siebie.
Bo kiedy goniąc za doskonałością zaczynasz patrzeć na siebie jak na projekt do naprawy, to wprowadzasz się w stan permanentnego braku.
A to dokładnie odwrotność tego, o co chodziło na początku.
Jeśli chcesz posłuchać więcej o tym, dlaczego rozwój to nie wyścig i jak znaleźć swoje tempo, zajrzyj do mojego podcastu: Dlaczego rozwój to nie wyścig?
Wellbeing po ludzku – prostota zamiast checklist
Ja mam w nosie oświecenie w pakiecie premium i bycie zawsze poprawną. Wolę prostotę.
Proste pytania. Proste rzeczy.
Czasem wellbeing to:
- zwykły spacer,
- rozmowa z przyjaciółką,
- a czasem nawet chipsy i Netflix w piżamie w niedzielne południe.
I wiesz co? Żyję.
O prostszym, prawdziwym self-care pisałam też tutaj: Self-care bez Instagramowych filtrów: jak dbać o siebie, nie bankrutując. (Bo czasem wystarczy koc, książka i kubek herbaty).
Najczęstsze pułapki wellbeing i rozwoju osobistego
Rozwój osobisty i duchowy może być fascynującą podróżą, ale łatwo zgubić kierunek.
Oto pułapki, w które wpada wiele osób:
Syndrom wiecznego ucznia
Ciągłe kursy, webinary i warsztaty sprawiają, że zamiast wdrażać – tylko zbierasz wiedzę.
Pułapka: jeszcze nie jestem gotowa, dopiero następne szkolenie mnie zmieni.
Kult produktywności i 5 AM Club
Poranna rutyna może inspirować, ale jeśli budzik o 5:00 zamienia się w koszmar – rozwój zaczyna działać przeciwko tobie.
Pułapka: dopasowujesz się do cudzego scenariusza, zamiast słuchać własnego rytmu.
Testy osobowości jako wyrocznia
MBTI, Enneagram czy Gallup są pomocne – ale nie są wyrokiem.
Pułapka: zamykasz się w pudełku, zamiast odkrywać, że możesz być czymś więcej niż typem osobowości.
Duchowe ego
Medytujesz, jeździsz na retreaty… i zaczynasz czuć się lepsza od innych.
Pułapka: zamiast autentyczności tworzysz nową, duchową wersję ego.
Gonitwa za wyjątkowym doświadczeniem
Ayahuaska w dżungli, kąpiele w lodzie, szamańskie rytuały… ekscytujące, ale mogą stać się formą duchowego FOMO (z ang. fear of missing out) to taki psychologiczno-duchowy mechanizm, w którym zaczynasz się bać, że coś cię omija w rozwoju lub duchowości.
Pułapka: zamiast żyć tu i teraz – szukasz coraz mocniejszych wrażeń.
Duchowe zaklęcia zamiast działania
Afirmuj obfitość, a pieniądze same przyjdą. Brzmi pięknie – ale świat nie jest dżinem na zawołanie.
Pułapka: myślenie bez działania zamienia się w rozczarowanie.
Perfekcjonizm w kadzidle
Twoje życie odzwierciedla tylko twoje myśli, wszystko, co się dzieje, to twoja odpowiedzialność.
Pułapka: obwiniasz siebie za wszystko, także za to, na co nie masz wpływu.
Jak nie wpaść w sidła rozwoju osobistego?
Zamiast gonić za oświeceniem i kolejnym levelem:
- Zatrzymaj się.
- Poczuj, co naprawdę działa dla ciebie.
- Odpuść checklisty i cudze scenariusze.
Bo wellbeing i rozwój nie polegają na kolekcjonowaniu metod, tylko na doświadczaniu życia takim, jakie jest.
Mini-ćwiczenie dla ciebie
Zatrzymaj się na chwilę i zapytaj siebie:
- Czy robię to, bo naprawdę tego chcę – czy dlatego, że tak trzeba?
- Co daje mi spokój – a co tylko kolejne poczucie winy?
- Gdyby nikt nie patrzył, jak wyglądałby mój wellbeing?
Morał na koniec
Wellbeing i rozwój osobisty nie powinny być kolejnym obowiązkiem ani egzaminem.
Nie chodzi o to, by zaliczyć wszystkie możliwe kursy i praktyki.
Chodzi o to, by umieć się zatrzymać. Zobaczyć, co mamy tu i teraz. Doświadczyć życia takim, jakie jest.
Bo czasem największym odkryciem nie jest kolejna metoda ani egzotyczna praktyka, tylko proste uświadomienie:
Tak, jaka jestem – już się nadaję.