(Spoiler: One też gubią klucze i płaczą przy komediach romantycznych).
Wyobraź sobie, że spokojnie pijesz kawę, skrolujesz Instagram, a tu BUM – nagle lądujesz w równoległym wszechświecie, gdzie wszyscy mają perfekcyjne cery, domy wyglądają jak z katalogu IKEA, a na talerzu zawsze jest zdrowa sałatka (która nigdy nie zwiędnie). Ty w tym czasie siedzisz w dresie z dziurą na kolanie, włosy związałaś w koka “na przetrwanie”, a twoją kolacją jest kanapka z serem, bo nie miałaś siły gotować. I co? Czujesz się jak nieudacznik.
Dobra wiadomość: to nie jest prawda. Zła wiadomość: twój mózg cię oszukuje.
Dlaczego się porównujemy? (czyli winny jest ewolucyjny kod)
Porównywanie się do innych to niestety nie wymysł XXI wieku. Nasze praprzodkinie też to robiły – i to nie dlatego, że zazdrościły koleżance z plemienia lepiej wyprawionej skóry na sukienkę.
To kwestia biologii. Człowiek zawsze sprawdzał swoje miejsce w grupie, bo od tego zależało jego przetrwanie. W dawnych czasach, jak miałaś gorsze umiejętności łowieckie niż twoja sąsiadka, to mogło to oznaczać mniej jedzenia. Dziś nie musisz walczyć o kawałek mamuta, ale twój mózg wciąż myśli, że twoja wartość zależy od tego, jak wypadasz na tle innych.
A Instagram? On tylko dolewa oliwy do ognia.
Instagramowy Matrix: iluzja idealnego życia
Instagram to nie tylko katalog cudzych sukcesów – to mistrzowsko zaprojektowana machina do wzbudzania emocji. Algorytm tej platformy jest jak sprytny sprzedawca, który wie, jak sprawić, żebyś została dłużej. Widzisz błyszczące mieszkania, idealne ciała i egzotyczne podróże, bo to zatrzymuje twój wzrok i sprawia, że skrolujesz dalej. To nie przypadek – to strategia, która napędza biznes. Im więcej czasu spędzasz na Instagramie, tym więcej reklam zobaczysz.
Ale pamiętaj: to, co widzisz, nie jest rzeczywistością, a starannie wyselekcjonowaną iluzją. Media społecznościowe to mistrzowie marketingu – ludzie pokazują tam swoje „wersje demo”, a nie codzienność. Zdjęcie z rajskiej plaży? Nie widać, że w tle jest tłum turystów, a wiatr psuł fryzurę przez pół godziny. Idealne ciało? Może filtr, może dziwna poza, może 20 minut wciągania brzucha.
Nawet ci, którzy wydają się mieć wszystko, też mają swoje problemy. Gubią klucze, kłócą się o zmywanie naczyń, a czasem przepłakują wieczór, oglądając „P.S. Kocham Cię”. Nie daj się nabrać na perfekcję – to tylko dobrze wyprodukowany highlight reel.
Jak Instagram manipuluje naszymi emocjami?
Instagram działa na mózg jak niekończący się bufet z fast foodem – każda reakcja to mała dawka dopaminy, która sprawia, że chcesz więcej. Każde polubienie? Mała nagroda. Każdy nowy obserwujący? Jeszcze większa nagroda! I zanim się obejrzysz, siedzisz jak chomik na kołowrotku, desperacko skrolując, żeby dostać kolejną porcję cyfrowej aprobaty.
Problem? To działa jak cukier – chwilowa przyjemność, po której szybko pojawia się głód na więcej. Im dłużej przebywasz w tym świecie, tym większe ryzyko, że zaczniesz mierzyć swoją wartość liczbą serduszek pod zdjęciem, a twój dzień będzie zależał od tego, czy ludzie kliknęli w podniesiony kciuk.
To błędne koło – skrolujesz, porównujesz się, czujesz się gorzej… więc skrolujesz dalej, licząc na kolejną dawkę dopaminy. Efekt? Zamiast czuć się lepiej, kończysz z wrażeniem, że twoje życie to wersja demo, a wszyscy inni dostali edycję premium z darmowym dostępem do Malediwów.
Instagram doskonale wie, co robi. Promuje te treści, które wzbudzają emocje i sprawiają, że zostajesz na platformie dłużej. Nie widzisz ludzi w dresie z dziurą na kolanie, jedzących czwarty dzień z rzędu tosty. Widzisz tylko wyselekcjonowane momenty „lepszego życia”, bo to przyciąga uwagę.
Ale spokojnie – to tylko iluzja. Świat jest znacznie bardziej chaotyczny, spontaniczny i nieidealny, niż pokazuje ci feed. I wiesz co? Właśnie to czyni go fajnym.
Jak bardzo media społecznościowe psują nam humor? – Nauka mówi jasno
Badania potwierdzają to, czego i tak się domyślałyśmy: im więcej czasu spędzasz na skrolowaniu idealnych zdjęć innych ludzi, tym gorzej się czujesz. To jak oglądanie reklamy luksusowych wakacji, gdy siedzisz pod kocem z herbatą i próbujesz się przekonać, że deszcz za oknem to „klimatyczna jesienna aura”.
Eksperymenty pokazują, że osoby spędzające ponad 2 godziny dziennie na mediach społecznościowych częściej doświadczają poczucia samotności i niezadowolenia z własnego życia. Co więcej, badania wykazały, że aż 60% użytkowników regularnie porównuje się do innych, co prowadzi do obniżonej samooceny i wzrostu lęku.1
A więc jeśli po 20 minutach skrolowania czujesz, że twoje życie jest mniej ekscytujące niż czyjś weekend w Paryżu – to nie tylko twoje subiektywne wrażenie. To realny mechanizm psychologiczny, który dotyka milionów ludzi na całym świecie. Instagram kradnie twój dobry humor szybciej niż bateria w telefonie, który pamięta jeszcze czasy Snake’a na Nokii.2
Jak filtrować treści w mediach społecznościowych?
Nie musisz od razu kasować Instagrama i przenosić się do lasu, by odzyskać zdrową relację z social mediami. Wystarczy, że przejmiesz kontrolę nad tym, co widzisz. Jeśli jakiś profil sprawia, że czujesz się gorsza, przestań go obserwować. Serio, nie musisz śledzić idealnych ludzi, których życie wygląda jak niekończąca się sesja zdjęciowa. Zamiast tego, znajdź konta, które cię inspirują, bawią albo uczą czegoś wartościowego. Możesz też korzystać z funkcji „ukryj posty” – nie obrażajmy się, ale algorytm Instagrama nie ma uczuć i nie będzie miał ci tego za złe.
Spróbuj też wprowadzić zasadę: jeśli po pięciu minutach skrolowania czujesz się gorzej niż przedtem, to znak, że czas na przerwę. To ty decydujesz, co wpuszczasz do swojej głowy – social media nie powinny być psychicznym polem minowym.
Jak przestać się porównywać i odzyskać zdrowy rozsądek?
Zrozum, że widzisz tylko fragment cudzej historii
Instagram to jak najlepsza kampania reklamowa – starannie wycięta, wygładzona i podrasowana filtrem, żebyś myślała, że wszyscy inni mają życie jak z katalogu. Nie widzisz momentów, gdy influencerka potyka się o własne buty, jej perfekcyjna owsianka ląduje na podłodze, a rano patrzy w lustro i zastanawia się, czemu wygląda jak panda po przejściach. Każdy ma gorsze dni, ale nikt ich nie wrzuca do sieci. Więc jeśli czujesz, że twoje życie wypada blado na tle tych perfekcyjnych obrazków, pamiętaj: to nie dokument, to starannie wyreżyserowany film. Tylko budżet mniejszy niż w Hollywood, ale za to więcej filtrów.
Zamiast porównywać się do innych, zacznij praktykować samoakceptację
Zamiast patrzeć w lustro i recytować listę „rzeczy do poprawki”, spróbuj znaleźć jedną rzecz, którą lubisz w sobie. Cokolwiek – od uśmiechu, który rozbraja ludzi, po to, jak potrafisz rozwiązać kryzys, gdy skończy się kawa w poniedziałek rano. A jeśli złapiesz się na negatywnych myślach, pomyśl: czy powiedziałabyś to swojej najlepszej przyjaciółce? „Jesteś do niczego, bo masz krzywe brwi”? No właśnie. Więc dlaczego robisz to sobie? Może czas zacząć traktować siebie z taką samą troską i sympatią, jak traktujesz innych – a najlepiej jak tego kumpla, któremu wybaczasz wszystko, bo „on po prostu taki jest”.
Pamiętaj, że nawet ci „idealni” też się porównuj
Ta influencerka, której zdjęcia podziwiasz, prawdopodobnie właśnie przegląda profil kogoś innego i myśli: „Ona ma takie fajne życie, a ja tylko udaję, że wszystko mam pod kontrolą”. I tak to się kręci – wielki łańcuch porównań, w którym każdy czuje się trochę niewystarczający. Nawet ci, którzy mają idealną figurę, dom z katalogu i karierę, o której marzysz, też mają swoje kompleksy. Może patrzą na ciebie i myślą: „Wow, ona nie musi się codziennie malować do zdjęć i ma święty spokój!”. Perfekcja to iluzja, a Instagram to jej największy dealer. Więc zamiast zakładać, że inni mają lepiej, pamiętaj – każdy ma swoje wyzwania, tylko nie wszyscy publikują je w relacjach.
Celebruj swoje małe sukcesy
Nie musisz zdobywać Mount Everestu, by świętować sukces. Czasem największym osiągnięciem dnia jest to, że wstałaś z łóżka i zrobiłaś sobie herbatę (i nie oblałaś się nią – podwójne zwycięstwo!). Małe kroki też się liczą, a jeśli udało ci się powstrzymać przed przewinięciem Instagrama do 2018 roku, to już w ogóle poziom mistrzowski. Każdy dzień składa się z mikro-zwycięstw, których często nawet nie zauważamy. Może dziś twoim było nieprzewinięcie Instagrama do 2018 roku? Każdy sukces się liczy! Kiedy wieczorem spojrzysz na swój dzień, zamiast myśleć „nic nie zrobiłam”, spróbuj zauważyć te drobne rzeczy, które ci się udały. Bo sukces to nie tylko wielkie wydarzenia, ale i codzienne wybory.
Znajdź balans między światem online a offline
Nie musisz składać ślubów czystości od Instagrama, ale trochę higieny cyfrowej jeszcze nikomu nie zaszkodzi. Może zamiast scrollować przed snem, przeczytasz rozdział książki? A może spróbujesz wyznaczyć godziny, w których telefon leży gdzieś daleko, a ty udajesz, że go nie słyszysz? Czasem wystarczy wyciszenie powiadomień, by nagle odkryć, że w twoim domu istnieją też inni ludzie. I niektórych nawet lubisz!
Buduj zdrową relację ze sobą
Zacznij traktować siebie jak swoją najlepszą przyjaciółkę – tę, którą pocieszasz po rozstaniu i zapewniasz, że jej były i tak miał beznadziejne poczucie humoru. Czy powiedziałabyś jej, że jest nieudacznikiem, bo zjadła kanapkę zamiast sałatki? Pewnie nie. Więc dlaczego serwujesz sobie takie teksty? Daj sobie więcej wyrozumiałości i akceptacji. Bo jeśli ty nie będziesz dla siebie dobra, to kto? Twój kot? Może. Ale tylko wtedy, gdy właśnie go nakarmiłaś.
Ciesz się życiem offline
Zdjęcia na Instagramie to tylko migawki, a prawdziwe życie to cała, nieedytowana wersja – bez filtrów, retuszu i ułożonych pod idealnym kątem croissantów. To chaotyczne tańce w kuchni, zapach kawy, która rano uratowała ci życie, i absurdalne rozmowy z przyjaciółką o tym, czy w apokalipsie zombie lepiej biec, czy się ukrywać. To także śmiech tak głośny, że sąsiad myśli, że coś ci się stało, spacer w deszczu (który w filmach wygląda romantycznie, a w rzeczywistości kończy się mokrymi skarpetami) i wieczór z herbatą, która wreszcie nie wystygła, zanim zdążyłaś się napić. Może warto zrobić sobie dzień offline? Tak po prostu, żeby przypomnieć sobie, jak wygląda świat, kiedy nie zastanawiasz się, czy ładnie wyszłaś na zdjęciu.
Zmień perspektywę – to klucz do spokoju
Zamiast myśleć: „Ona ma lepsze życie ode mnie”, spróbuj pomyśleć: „Ona ma inne życie ode mnie”. Każdy ma swoje priorytety, marzenia i wyzwania. To, że ktoś ma coś, czego ty nie masz, nie znaczy, że twoje życie jest gorsze. Może ta influencerka, której zazdrościsz egzotycznych podróży, marzy o tym, żeby nie musieć udawać, że jest zachwycona smakiem kolejnego zielonego szejka. Każdy widzi rzeczywistość z własnej perspektywy – a może to ty masz coś, czego inni ci zazdroszczą, nawet o tym nie wiedząc?
Codzienne rytuały self-care, które pomagają złapać balans
Znalezienie balansu między światem online a rzeczywistością to jak próba jednoczesnego picia kawy i nakładania eyelinerem idealnej kreski – niby wykonalne, ale wymaga wprawy. Na szczęście, istnieją proste rytuały, które mogą ci pomóc:
Poranna kawa bez telefonu – Wypij ją bez skrolowania, bez wiadomości, bez powiadomień. Tylko ty, cisza i ten boski zapach kofeiny. A jeśli kawa zdąży wystygnąć, zanim się jej napijesz – gratulacje, jesteś dorosła.
Dziennik wdzięczności – Zamiast sprawdzać, co nowego u influencerki, która właśnie opala się na Malediwach, zapisz trzy rzeczy, za które jesteś dziś wdzięczna. Mogą być proste: „Nie oblałam się kawą” to też sukces. Jeśli nie masz weny, zawsze możesz wpisać „kot był dziś miły” (o ile faktycznie był).
Spacer (bez Instagrama!) – Nawet 10 minut na świeżym powietrzu potrafi zdziałać cuda. Jeśli idziesz do sklepu po mleko, potraktuj to jak mini-wyprawę i doceniaj lokalną „faunę i florę” – sąsiada w piżamie na balkonie i gołębia, który patrzy na ciebie jak na intruza.
Książka zamiast ekranu – Nawet jeden rozdział przed snem sprawi, że twój mózg odpocznie od niekończących się obrazków idealnych ludzi. A jeśli nie masz siły na klasykę literatury, spokojnie – ulotka z apteki też się liczy.
Małe kroki robią różnicę. Bo self-care to nie tylko maseczki i długie kąpiele – to też świadome decydowanie, czym karmisz swój umysł. Więc zamiast próbować nadążyć za idealnym światem z Instagrama, lepiej zrób sobie herbatę, znajdź zabawny filmik z kotami i pamiętaj: życie nie musi być perfekcyjne, żeby było fajne.
Chcesz dowiedzieć się, jak zadbać o siebie bez wydawania fortuny i presji bycia „zen guru”? Sprawdź Self-care bez instagramowych filtrów – jak dbać o siebie, nie bankrutując i przekonaj się, że czasem wystarczy koc, książka i kubek herbaty.
Źródła dla ciekawskich:
1) https://www.rsph.org.uk/
2) http://web.stanford.edu/~gentzkow/research/facebook.pdf